Jak to się dzieje, że kiedy Janusz Tarantino umieszcza w swoim filmie gwałt przez homoseksualistów, skrypt dostaje nominację do Oskara? Jak to się dzieje, że w tym samym momencie , w naszym kochanym kraju Vega dostaje falę hejtu umieszczając smaczki o podobnym poziomie humoru?
No śmiało.
Słucham.
Macie 170 minut. Powodzenia!
Zwłaszcza, że u Vegi był wątek zapinania psów w "Botoksie" i to już jest nagle wielki problem dla ludzi
Też ciekawa kwestia, że wątki gwałtów są promowane w filmie produkowanym przez Weinsteina. Nie wiem jak wam, ale mi to zajeżdża ostrą i obelżywą wręcz hipokryzją, a może nawet bezczelnością...
Vega robi po prostu prymitywmne kino na jedno kopyta i stosuje stare, słabe i sprawdzone metody, by ściągnąć zainteresowanie. Jaka jest różnica w przeklinaniu między nim, a Tarantino? Dosyć subtelna. Bo widzisz, Quentin robi to w sposób oryginalny i pomysłowy. Jest różnica między sformułowaniem "Chłopcy, to nie jeszcze nie czas na lizanie się po fjutach", które już od dawna stało sie kultowe, a losowym wrzucaniem przekleństwa co w 3 słowie, byleby tylko liczba wulgaryzmów na minute się zgadzała. Jest mnóstwo wulgarnych filmów, ale chyba tylko u Vegi widać jak bardzo na siłę są one brzydkie językowo.
Ponadto Tarantino nie wrzuca w zapowiedziach swoich filmów jakiś zmanipulowanych statystyk i nie opisuje swojego filmu jako "opartego na prawdziwych wydarzeniach". To jest właśnie największa zenada Vegi - wszystkie filmy opisuje jako oparte na faktach.
Tarantino jest znany z tego, że jest znany. Jedynym jego filmem, który mógł się podobać był Django. Robi denne, pospolite filmy o niczym. Tak samo pulp fiction. To się kupy nie trzymało kompletnie.
Wytykać błędy mogę produkcjom powyżej oceny 5-6. Tutaj w każdej scenie było masę absurdów, jeden wielki, bezsensowny chaos. Tarantino w każdym filmie od dziesięcioleci trzyma się jednego szablonu. Dużo krwi, przekleństw, strzelanin, spojrzenie z bagażnika i ciekawy temat, który mocno spłyca. Jedyną rzeczą, która w filmach Tarantino jest ok, są dialogi, które oczywiście muszą być wplatane na siłę w każdą scenę. Nie dba o fabułę, kompozycję, dramaturgię, dramatyzm sytuacji, o zaciekawienie widza. Po prostu krew flaki i niby jakieś przesłanie, a każdy błąd ludzie tłumaczą jego stylem lub zamierzonym działaniem. Taki polski Vega tylko z mniejszą różnorodnością produkcji.
Tarantino niczym polski Vega? xD
Gościu, w Pulp Ficiton nic nie jest przypadkowe, kompletnie nic. Ten film to po prostu jedna wielka zabawa kinem i róznymi jego stylami - chociażby chronologią, która na pierwszy rzut oka jest totalnie z d**y, ale jednak perfekcyjnie dobrana. Pulp fiction niby jest o czymś (czyli od odkupieniu), ale jednak ciężko powiedzieć by był to film z takim przesłaniem. Bo i tak miałoby być od początku. Tarantino chciał wyjść tutaj toalnie poza schemat. Zresztą już na samym początku filmu dostajesz wyjasnienie czym on będzie: "Pulp - 1. ciepła, wilgotna, bezkształtna masa lub materia. 2. Czasopismo lub ksiązka zawierające brukowe treści drukowane na surowym i tanim papierze".
>> Jak to się dzieje, że kiedy Janusz Tarantino umieszcza w swoim filmie gwałt przez homoseksualistów, skrypt dostaje nominację do Oskara? <<
Nie nominację, tylko statuetkę.
Najprościej wyjaśnić to tak, że dostał ją nie za gwałt, a za inny element scenariusza.
Mnie osobiście ścięło z nóg, kiedy trzy osobne wątki, płaskie i głupawe, zazębiły się niespodziewanie, tworząc misterną całość. Gdyby to zależało ode mnie, też bym dał filmowi Oscara za scenariusz.
Co znaczy "nie dostał"? Właśnie DOSTAŁ, Oscara za scenariusz oryginalny. Nie odrobiłeś lekcji?
Chwała członkom Akademii Filmowej za ten werdykt!