Muszę to napisać... W momencie, gdy Doug zginął w tym zatopionym samochodzie, moja reakcja... Zadziwiła samą mnie. Nagle wybuchnęłam okropnym, spazmatycznym płaczem... Ten film wywołał u mnie takie EMOCJE... A sądziłam, że nic mnie aż tak już nie poruszy, że zbyt dużo widziałam - że jestem zbyt przewidywalna.
... a gdy Doug nagle pojawił się cały i zdrowy i podszedł do tej Claire? Uch. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć... (a płakałam ały czas do tego momentu)
Film wywarł na mnie niespotykane wrażenie. Zupełnie nieprzewidywalny. Świetny. Nie żałuję tych 2 godzin - i dwóch następnych tygodni, w czasie których będę nad nim rozmyślać :D
A jakie są wasze wrażenia?